Radomiak wkroczył na salony! [KOMENTARZ] Po drugoligowej inauguracji Radomiaka 1910 Radom opadł już kurz i klub, a także zespół szykują się już do drugiego meczu przed własną publicznością. Uznałem jednak, że właśnie teraz, na chłodno, warto wrócić do tego co organizacyjnie, marketingowo i promocyjnie zafundowali swoim wszystkim przybyłym na stadion Zieloni w minioną niedzielę. Tak minutę po zakończeniu meczu, jak i teraz, a zapewne i w przyszłości mam nieodparte wrażenie, że byłem nie na widowisku w trzeciej klasie rozgrywkowej w Polsce, a w ekstraklasie, albo i przedsionku Ligi Mistrzów.
Już pierwsze wrażenie było znakomite. VIP-ów, zaproszonych gości, dziennikarzy, ale i wszystkich kibiców witały piękne, uśmiechnięte hostessy ubrane w barwy Radomiaka, rzeczowo i chętnie informujące zainteresowanych sprawach organizacyjnych.
– Odbudowa marki RADOMIAK idzie w dobrym kierunku – pomyślałem w duchu.
Jak się okazało była to tylko przystawka do dania głównego. Już przechodząc przez strefę VIP, witany przez kolejne hostessy i przedstawicieli klubu otrzymałem: dobrze wydany, schludny program meczowy, szalik w zielonych barwach i zaproszenie na coś dla ciała – czyli na duży wybór potraw, napojów i towarzystwo – wyraźnie zadowolonych, ale i chyba pozytywnie zaskoczonych – bieznesmenów, polityków, byłych trenerów, piłkarzy i innych gości.
I choć na Narutowicza 9 – ze zrozumiałych względów – Radomiak nie do końca może czuć się jak u siebie, to i obiekt odegrał w tym wszystkim pozytywną rolę. Po pierwsze, bo ma wiele pomieszczeń, w których ten piłkarski salon można urządzać, po drugie, bo zapewnia dobre warunki nie tylko do oglądania pojedynków, ale również do pracy.
Pełny profesjonalizm był także widoczny gołym okiem w przypadku samego zespołu Radomiaka. Stroje rozgrzewkowe, meczowe, ale również te, w które ubrany był cały sztab trenerski i inne osoby z bliskiego otoczenia drużyny wreszcie były tej samej firmy z górnej półki – Adidasa – utrzymane w tym samym layoucie, jednoznacznie wskazujące markę, jaką mają promować.
To o czym piszę, choć teoretycznie normalne, naprawdę robiło wrażenie i proszę mi wierzyć nie tylko na mnie, ale również, a może przede wszystkim, na osobach, które czując się na meczu Radomiaka jak na przyjęciu u najlepszego przyjaciela, przychylnym okiem spojrzą także na niego w przyszłości. O tym jestem święcie przekonany!
Jeden akapit muszę i chcę poświęcić też nowemu prezesowi klubu Sławomirowi Stempniewskiemu. Już sama jego osoba powoduje, że wizerunkowo i promocyjnie Radomiak zrobił nie jeden, a kilka milowych kroków do przodu.
O Radomiaku mówi się w całej Polsce, piszą o nim branżowe media, a nazwa pojawia się w najważniejszych, piłkarskich programach w naszym kraju. To ważne, bardzo ważne!
Na koniec szczypta małych, mam nadzieję nigdy nie znajdujących potwierdzenia, wątpliwości. Dotyczą one bardziej mojego wieloletniego doświadczenia i obserwacji niż aktualności, ale nie ukrywam – są.
Chciałbym mieć po prostu pewność, że to wszystko co widzimy nie jest jedynie pięknym opakowaniem, które może być puste w środku. W swojej historii, Radomiak przeżywał bowiem tyle samo pięknych chwil, które miały być początkiem budowy piłkarskiej potęgi, co późniejszych rozczarowań.
Dlatego doza ostrożności, trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość, a nawet pewnego rodzaju nieufność, to odczucia normalne i uzasadnione. Trzymam mocno kciuki, żeby tym razem okazały się niepotrzebne.
Do zobaczenia na sobotnim meczu ze Stalą Stalowa Wola!
GRZEGORZ STĘPIEŃ
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|