Ból głowy... wyjątkowo wtorkowy! Tym razem "Ból głowy Adama Mąkosy" wyjątkowo wtorkowy. Nie z lenistwa, nie z braku pomysłu, a z powodu nagłego zderzenia z polską służbą zdrowia (najmniejsza drobnostka, a walka mordercza i wielogodzinna – na szczęście wygrana). Tak sobie jednak teraz myślę, że może to i lepiej, że mam dzień obsuwy… Ten „ból głowy” będzie inny niż wszystkie.
Gdyby wszystko było po staremu, to wypadałoby w bardzo dosadny sposób wypunktować Radomiaka za popis w meczu z Olimpią Zambrów. Miarka zdecydowanie się już przebrała i właściwie to nie wypada milczeć nad obecną sytuacją. Wydaje się, że na szczęście zaczęli to wreszcie także dostrzegać sami włodarze, którzy jak dotąd z wielkim dystansem patrzyli na każde, nawet najdrobniejsze słowo krytyki. Na jutro zwołana jest konferencja prasowa i nie ma większego sensu pastwić się nad ostatnimi popisami drużyny. Jutro będziemy znali opinie włodarzy na temat obecnej sytuacji. Internet huczy o rzekomym ultimatum dla czeskiego duetu...
A mnie się wydaję, że nie będzie taryfy ulgowej i Leszek Ojrzyński już jutro zostanie zaprezentowany jako nowy trener. A jeśli się mylę, to wtedy bez wątpienia czeski duet i cała rzesza asystentów i innych speców „od wszystkiego” na pewno znajdzie się na cenzurowanym. I wszyscy nieco dokładniej i nie tak bezkrytycznie zaczną spoglądać na ich poczynania. A to, niezależnie od tego jak odważna będzie jutrzejsza decyzja włodarzy, może mieć tylko pozytywny skutek dla Radomiaka.
*****
Napisałem we wstępie, że może to i dobrze się stało, że wyjątkowo mój cykliczny tekst nie pojawił się w poniedziałek. W końcu te „felietony” próbowałem w pewnym stopniu (z marnym skutkiem) wzorować na innym cyklu - „Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY”, publikowanym na portalu weszlo.com . Tamten cykl tego niesamowitego dziennikarza w miniony weekend zakończył się bezpowrotnie. W sobotę rano z ogromnym szokiem przeczytałem informację, że Paweł Zarzeczny nie żyje. W wieku 56 lat jego serce zabiło ostatni raz…
Mam głęboką nadzieję, że wśród czytelników nie znajdzie się ani jedna osoba, która nie czytała, nie słuchała, bądź nie oglądała nigdy w życiu Pawła Zarzecznego. Albo że ktoś nie wie, kim ten gość był. Jeśli jednak ktoś taki, z moich młodszych odbiorców, się znajdzie, to zachęcam do odwiedzenia kilku linków poniżej.
Dla mnie Paweł Zarzeczny stanowił niedościgniony wzór i niesamowitą inspirację podczas mojej krótkiej dziennikarskiej przygody. Jeśli miałem jakiegoś swojego idola w tym fachu, to był to właśnie on. Powiedzieć, że był jedynym dziennikarzem sportowym w kraju to lekka przesada. Ale w tym, że był absolutnie najlepszy w swoim fachu i o lata świetlne przewyższał innych inteligencją, wiedzą, charakterem, stylem, pewnością siebie i bezkompromisowością, nie ma już ani grama przesady. Był wyjątkowy i mając głęboko w dupie przyzwoitość, poprawność polityczną i wszelkie konwenanse, na każdy temat mówił to, co naprawdę myślał. I właściwie zawsze miał rację. Jak powiedział kilka dni temu na jego temat Zbigniew Boniek - „w swoich barwnych opowieściach czasem nie znał dokładnie pewnych faktów… Tym gorzej jednak dla faktów”.
Wśród wielu komentarzy i wspomnień tuż po śmierci Zarzecznego najbardziej w pamięci utkwił mi chyba ten: „Nigdy osobiście go nie poznałem, a zabolało, jakbym stracił kogoś bliskiego. Olbrzymia strata”. Mam zupełnie tak samo. Może przez to, że Zarzeczny ze swoim interlokutorem czy odbiorcą tekstów zawsze był na jednym poziomie i słowem lub piórem budował fantastyczne, koleżeńskie relacje. Moich słów już wystarczy. I tak już chyba za dużo napisałem… Kto ma ochotę, niech odwiedzi kilka linków, a na pewno się nie zawiedzie.
Podobnie jak w życiu "nie samym chlebem żyje człowiek" tak i my nie skupiamy się wyłącznie na sporcie. Teatr, kino, muzyka, rozrywka... także są nam bliskie. +wiecej